Mówią, że nie możesz być jednocześnie dobrym i złym, ładnym i brzydkim, czarnym i białym. A gdybym powiedziała Ci, że tkwi w Tobie kat i skazaniec? Morderca i ofiara? Że mieszkają w Tobie dwie, zupełnie różne osoby? Uwierzyłbyś mi na słowo, czy szukał dowodów? Pewnie to drugie, ale wcale się nie dziwię. Do niedawna sama myślałam, że to niedorzeczne. Wrócę jednak do tematu... W każdym kraju, wieku, w każdej warstwie społecznej mamy do czynienia z trzema typami ludzi: katem, skazańcem i obserwatorem. Moje porównanie może wydawać się zbyt śmiałe, ale tak właśnie wygląda życie. Odgrywamy jedną z trzech ról. Gnębimy, jesteśmy gnębieni i nie zwracamy uwagi na fakt, że innym także dzieje się krzywda. Patrzymy na drastyczne sceny, a potem machamy ręką, bo przecież nas to nie dotyczy. Czy aby na pewno?
Zaczynałam jako ofiara. Szłam ze spuszczoną głową, kuląc się
przed moimi oprawcami. Czułam się inna. Nie... Byłam inna.
Przynajmniej tak mi wszyscy wmawiali. Śmiali się ze mnie, na każdym
kroku szydzili, obgadywali. Jako mała, bardzo wrażliwa dziewczynka
czułam się tak jakbym każdego dnia dostawała jedno uderzenie w
brzuch. Wszystko czułam ze zdwojoną siłą, ale zawsze nadstawiałam
drugi policzek. Aż nagle świat zaczął wzbudzać we mnie strach.
Zdecydowanie zbyt często sprawiał mi ból. Codziennie łkałam
cicho w poduszkę. Cierpiałam tak bardzo jak tylko może cierpieć
dziecko z podstawówki. Próbowałam zbudować mur, który odgrodził
by mnie od tych wszystkich niesprawiedliwości, ale na próżno.
Ludzie potrafili zniszczyć go w kilka minut. Moja odporność spadła
na samo dno, a ja nie miałam siły, żeby się podnieść.
Marnowałam energię na analizowanie różnych taktyk, ale każda
próba defensywy kończyła się niepowodzeniem. W końcu przestałam
walczyć. Byłam bez duszy, bez serca... Powoli nadchodził spokój.
Zaczęłam dochodzić do siebie, wróciłam do formy. Kiedy już
podniosłam się na tyle, by ujrzeć promienie słońca w czarnej
dziurze, która pozostała po utracie serca, wykiełkowało jedno
uczucie – nienawiść. Skierowana była do wszystkich ludzi, którzy
sprawiali, że cierpiałam. A wraz z nią narodziło się jeszcze
jedno – chęć zemsty.
Kroczyłam niebezpieczną ścieżką pełną zła, które wypełniło
moją czarną dziurę. Nigdy nie spodziewałabym się, że stanę się
czymś, czego tak bardzo nienawidziłam. Cóż... Nigdy nie mów
nigdy. Przyznam szczerze, że chyba na moment straciłam nad sobą
kontrolę, ale wystarczyła tylko chwila, abym stała się potworem.
Złość kumulowała się we mnie tak długo i z taką
intensywnością, że w końcu musiała wybuchnąć. Niestety,
promieniowanie było tak silne, że skrzywdziłam wszystkich, których
kocham, a nawet tych, których wtedy nie kochałam. Robiłam
niewinnym ludziom dokładnie to samo, co mój kat kilka lat
wcześniej. Zabijałam ich od środka, znęcając się nad nimi.
Sprawiłam, że ich serca umarły, tak jak niegdyś moje. Stałam się
mordercą. Nie, nie przesadzam. Zniszczyłam zarówno ich wiarę w
siebie jak i samoocenę. Teraz przeze mnie płakali po nocach. Teraz
ja byłam ich najgorszym koszmarem. Niechętnie wspominam ten okres.
Mało tego, wstydzę się go. Chciałabym zapomnieć o jego
istnieniu, ale nie wymarzę tego z mojej pamięci. Co się stało, to
się nie odstanie, nawet jeśli bardzo tego chcemy. A wiem, że
każdy z nas ma taki rozdział w swoim życiu, którego chciałby się
pozbyć.
Jednak te wszystkie rzeczy, które mnie spotkały, a które potem
robiłam innym ludziom, sprawiły, że weszłam w najbardziej
nieczułą rolę – rolę obserwatora. To nagromadzenie ludzkiego
nieszczęścia sprawiło, że przestałam wierzyć, że jeszcze
będzie pięknie. Przyszła obojętność. Nosiłam ją w sercu,
jednocześnie serca nie posiadając. Taki absurd. Patrzyłam na
wszystkie niesprawiedliwości tego świata z pokerową miną, nie
zdradzając, nawet na chwilę, żadnego wzruszenia. Już nie mam
uczuć. Życie wydobyło ze mnie wszystko co miałam, choć
skończyłam dopiero siedemnaście lat. Śmiesznie brzmi, prawda? Ale
czy jest sens być człowiekiem, gdy pozbędziesz się uczyć? Nie
umiem kochać. Nie potrafię się tego nauczyć, więc po co w ogóle
próbować? Przy każdej próbie zadaję innym ból, chociaż tego
nie chcę. Tylko oddychać i trwać - tyle mi pozostało.
Żyjemy w trudnych czasach. Pogoń za pieniędzmi, ciągła chęć
bycia najlepszym. Niech nie zwodzą Was kolorowe sukienki, czy
garnitury wyprasowane w kancik – każdy z nas jest żądny krwi.
Jesteśmy w stanie zabić, aby osiągnąć swój cel, choć nikt z
nas nie przyzna się do swojej mrocznej strony. Ale takie jest
życie... Aby je poznać, musimy odegrać każdą
z narzuconych nam ról. Powinniśmy wiedzieć jak czuje się
człowiek, który stracił wszelką nadzieję w ludzkość i upadł
na samo dno. Powinniśmy, choćby przez chwilę, poczuć się jak
królowie świata i móc skazywać innych na ścięcie. A przede
wszystkim powinniśmy obserwować innych i uczyć się na ich
błędach. W tych ciężkich czasach bardzo rzadko człowiek
człowiekowi człowiekiem. Nieustannie ze sobą walczymy, ale może
warto usiąść i porozmawiać? Dać sobie
czas na refleksję. Poczuć, czym jest szczęście. Nie potrzebujemy
do tego drogiego wozu, czy apartamentu na Manhatanie. Potrzebujemy
miłości drugiego człowieka, to wszystko. Tak dużo, a jednocześnie
tak niewiele.